Pewnej nocy w L.A.
spotkałem meksykańca.
Z masywną dziewczyną.
Myślałem, że jest facetem.
Zabrali mnie do alejki.
Żeby troszkę pogadać.
Ludzie zapełnili zaułek.
Robiąc to i owo.
W szalonej Ameryce.
Teraz jestem w czarnym samochodzie.
Z tym mesykańcem.
Ona ma metadrynę,
ale ja chcę zielsko.
Nie chcę jechać do domu.
Nie w tym stanie.
Więc spytałem mojego kumpla Matta.
Żeby poprowadził.
W szalonej Ameryce.
W szalonej Ameryce.
Szalona Ameryka.
Szalona Ameryka.
Eksterminacja brutali.
Eksterminacja brutali.
Eksterminacja brutali, w porządku.
(wywiad:
Rollins: Tak.
Iggy: Tak.
Rollins: Tak.
Iggy: Tak. Więc, miałem na myśli, że lubię to tutaj... jest coś, co chciałbyś powiedzieć Ameryce?
Rollins: Chciałbym powiedzieć, że w tej chwili jestem 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu, trzysta sześćdziesiąt pięć dni w roku Amerykaninem.)
Byłem zadowolony, że Debbie
ma poczucie humoru.
Tego ranka, o tej porze.
Zdarzyło się, że byłem markotny.
Zaśmiała się i rzekła "Iggy,
masz dużego!".
Nie miałem odpowiedzi.
Więc po prostu zamknąłem oczy.
W szalonej Ameryce.
Eksterminacja brutali.
Oni szaleją.
Szaleją.
Oni szaleją,
oni szaleją, mała.
Mają każdą pieprzoną rzecz.
Mają wszystko, co możesz sobie wyobrazić.
Są tak cholernie rozpuszczeni,
są zatruci w środku.
Oceniają człowieka po jego rzeczach.
I chcą mieć więcej i więcej.
Więcej mocy, więcej wolności.
Wyższe dzieci, dłuższe życie.
Wszystko, większe chaty, niewolników, łał!