W pierwszym akapicie Kobik prezentuje surową, uliczną perspektywę, budując dystans wobec mainstreamowego rapu. Nie interesuje go pozorna koleżeńskość – „nie jesteśmy na siema nawet” – i nie ma potrzeby tłumaczyć swojego stylu. Wspomina o przeszłości pełnej błędów, sprawach sądowych, ale jednocześnie podkreśla, że jego muzyka działa jak opium dla słuchaczy – coś silnego, autentycznego. To przekaz kogoś, kto nie potrzebuje aprobaty – ma swój cel, lojalność ekipy i własne zasady. "Nie SB Maffija a z ulicy sny" – to jasny znak, skąd pochodzi i dokąd zmierza.
W drugiej części Kkuba102 wchodzi z niemiecko-polską nawijką, rozszerzając terytorium przekazu – od Niemiec po Katowice. Opowiada o presji czasu, handlu, braku złudzeń – ten świat to praca, nie impreza. „Du gehst in Club um zu feiern und wir zum arbeiten” – pokazuje brutalną różnicę między zwykłym życiem a rzeczywistością ulicznej hustlerki. Nie ma tu miejsca na bajki – jest cisza, obserwacja, paranoja. Refren „Nie wiem jak Ty” powtarza się jak mantra – sugerując, że każdy ma swoją drogę, ale nie każdy ogarnia, z czym tak naprawdę się mierzy.