Ten utwór Khal Allana to surowy, wielowarstwowy popis słownej akrobatyki, który łączy podziemny vibe z brutalnie kreatywnym językiem. Wersy przepełnione są absurdem, autoironią i precyzyjnie skonstruowanymi metaforami – Khal jest tu jak raper-mulda, kopiący w głąb systemu i ludzkiej percepcji. Odwołania do postaci popkultury (Natascha Kampusch, Karius & Baktus, Halfdan Rasmussen), chemii, biologii i gier słownych tworzą labirynt dla ucha i mózgu. W każdej linijce czuć styl i ciętość pióra.
W drugiej zwrotce robi się jeszcze ostrzej – rymy nabierają tempa, a metafory stają się bardziej chaotyczne, ale i jeszcze bardziej błyskotliwe. To językowy eksces, atak na banał, robiony z precyzją i absurdem godnym duńskiego undergroundu. Khal nie pisze tekstów – on destyluje język, gotuje go, fermentuje i wypuszcza w eter jako trujący eliksir. I robi to w „stupid fresh” stylu – głupio nowoczesnym, błyskotliwie chorym, wiejskim i miejskim zarazem.