Dziękujemy za wysłanie interpretacji
Nasi najlepsi redaktorzy przejrzą jej treść, gdy tylko będzie to możliwe.
Status swojej interpretacji możesz obserwować na stronie swojego profilu.
Dodaj interpretację
Jeśli wiesz o czym śpiewa wykonawca, potrafisz czytać "między wierszami" i
znasz historię tego utworu, możesz dodać interpretację tekstu. Po sprawdzeniu
przez naszych redaktorów, dodamy ją jako oficjalną interpretację utworu!
"Someday I’ll Be Back In Hollywood" to utwór pochodzący z wydanego 19 września 2025 roku debiutanckiego albumu studyjnego The Favors, Finneasa oraz Ashe (Ashlyn Rae Willson). Wydawnictwo noszące tytuł "The Dream" ukazało się za pośrednictwem wytwórni Interscope Records. W skład zespołu The Favors wchodzą Ashe, Finneas, David Marinelli na perkusji oraz gitarzysta Ricky Gourmet.
W piosence gościnnie wystąpił marinelli. "Someday I’ll Be Back In Hollywood" to hymn wyblakłych marzeń, goryczy i upartej, złudnej nadziei, która definiuje zmagającego się z trudnościami artystę. To studium postaci kogoś, kogo wielki przełom nigdy nie nadszedł, żyjącego w obliczu porażki, a jednocześnie kurczowo trzymającego się fantazji o triumfalnym powrocie jako formy psychologicznego przetrwania. Ten tekst to opowieść o mrocznej stronie amerykańskiego snu, nie chodzi o blask sukcesu, ale o psychologię porażki.
Utwór dowodzi, że dla niektórych marzenie o osiągnięciu sukcesu to nie tylko cel, to fundamentalna część ich tożsamości. Porzucenie go byłoby rodzajem śmierci. Dlatego muszą trzymać się gorzkiej, napędzanej zemstą fantazji o triumfalnym powrocie, niezależnie od tego, jak mało jest prawdopodobny. "Someday I’ll Be Back In Hollywood" to portret kogoś, kto wolałby żyć w pięknej iluzji niż zaakceptować mierną rzeczywistość. Sen jest jego klatką, ale też jedynym kluczem do wolności.
Tak na temat albumu wypowiedziała się grupa: "Nasz pierwszy album Favors, 'The Dream', jest już dostępny xxxxxx i pod pewnymi względami powstawał dekadami. To najlepsze wspomnienia wspólnego pisania; bez filtra, bez oczekiwań, bez presji – nikt nas o to nie prosił, to było dla nas, dopóki nie zdaliśmy sobie sprawy, że stworzyliśmy coś na tyle wyjątkowego, by się tym podzielić".
"Nie zamierzaliśmy nagrać konkretnego rodzaju płyty, chcieliśmy po prostu pisać. Powstała z tego przypadkowa komedia romantyczna, której nie mogliśmy wyłączyć, pełna zwrotów akcji, oszustw, żartów, budzenia się nago w piwnicach i uświadamiania sobie, jaką cenę miłości stanowi utrata".
"Mamy nadzieję, że w każdym utworze usłyszycie nieskrępowaną radość, którą czuliśmy, tworząc ten album. Dziękujemy, że daliście posłuch naszemu szalonemu planowi założenia zespołu… Zapraszamy do posłuchania albumu, który mamy nadzieję, będzie Waszym nowym ulubionym".
