Cooper przez lata wykreował sceniczny wizerunek, który może nie wszystkim przypadać do gustu. Obsceniczne zachowanie, bezkompromisowe teksty i mroczna atmosfera towarzysząca koncertom to rzeczy porządnie polaryzujące opinie. Często jednak zapomina się o tym, że to, jak zachowuje się artysta podczas gdy wykonuje swoją pracę nie zawsze może mieć przełożenie na jego życie prywatne. Jakby nie patrzeć Alice jest przecież porządnym, religijnym facetem, a w seksualnego potwora zmienia się tylko po to, by jego muzyka wydawała się ciekawsza i bardziej intrygująca.
Nic więc dziwnego, że gdy i najbliższe osoby z otoczenia autora zaczęły odbierać go przez pryzmat postaci, jaką wykreował i odsuwać się od niego, Cooper był nieźle wstrząśnięty. O tym jest właśnie "No More Mr. Nice Guy", w którym to wokalista kategorycznie stwierdza, że już nie zamierza się tłumaczyć z tego, co robi. Myślał, że ci na których mu zależy będą w stanie zrozumieć jego postępowanie. Okazało się jednak że biorą go za wyuzdanego, zdegenerowanego demona, zamiast po prostu dobrego aktora i przedsiębiorczego artystę.
Pora więc zerwać z wyjaśnieniami i po prostu dalej iść przez życie, a ci którzy mają zamiar oceniać go tylko na podstawie jego kariery mogą po prostu zniknąć z jego życia. Skoro wolą się od niego odwrócić, zamiast zdobyć się na wysiłek, by cokolwiek zrozumieć, to on nie pozostanie w żadnym wypadku dłużny. Będzie dalej robił to, co uważa za słuszne i nie pozwoli się nikomu powstrzymać. Sam wie, że nie jest złym człowiekiem, a skoro wyjaśnianie tego nie ma sensu, to po prostu przestanie to robić.
