OG Buda
OG Buda
OG Buda
Ten utwór to duszna, klaustrofobiczna chwila, w której bohater patrzy prawdzie w oczy: jego życie to beznadziejny cykl winy, kłamstw i emocjonalnego chłodu. Wie, że sam przyczynił się do tego, jak bardzo wszystko się popsuło. Nie umie już ufać ludziom — bo sam łamał zaufanie tych, którzy go kochali. Ma świadomość, że zranił osobę, która była przy nim nawet wtedy, gdy było najgorzej. A jednak mimo szczerych intencji, każda próba naprawy kończy się bólem. Miłość, która powinna leczyć, tylko pogłębia rany.
W refrenie wybrzmiewa brutalna myśl: ludzie to zwierzęta, kierowane instynktem przetrwania, egoizmem i strachem. Życie wydaje się bez sensu, jakby było zaprogramowane na cierpienie i wieczną samotność. On słyszy krzyk, ale jeszcze bardziej słyszy szept — najcichsze wyrzuty sumienia, których nie da się zagłuszyć. Jedyną pewnością jest tu wina — codzienny ciężar, który wciąga go coraz głębiej w tę beznadziejną, mroczną pętlę.