OG Buda
OG Buda
OG Buda
To opowieść o kimś, kto czuje, że emocjonalnie już umarł. Wszystko, co miało dawać sens — miłość, pasja, sukces — wyparowało. Dziewczyna, która była jego domem, już go nie kocha, a nawet tłumy na koncertach nie dają mu ciepła. Zamiast bliskości — pustka. Zamiast ukojenia — obce ciało w łóżku. On gubi kierunek, czuje, że dryfuje bez celu, jakby życie samo się z nim działo. Chciałby zniknąć, stać się pyłem — nieważnym, niezauważalnym, wolnym od presji bycia sobą, bo noszenie własnej skóry stało się nie do zniesienia.
Choć ona odeszła, on wciąż czuje niewidzialne połączenie — jakby ich dusze nie potrafiły się rozplątać. Wszystko, co robi, i tak jest o niej: płyty, koncerty, myśli. Sukcesy brzmią jak szyderstwo, bo nie mają wartości bez niej w pierwszym rzędzie. Jego miłość jest obsesyjna i żarłoczna — im lepiej jej bez niego, tym gorzej jemu. Wciąż rozdaje siebie, nie dostając nic w zamian. Wie, że jest dla niej ciężarem, brudem, który łatwo strzepać z czystych dłoni. A mimo to jedyne, czego pragnie, to istnieć tuż obok — nawet jako kurz w jej domu.