Ten utwór to brutalnie szczera, mroczna medytacja nad samotnością, paranoją i tym, co zostaje, kiedy odrzucisz świat i świat odrzuci ciebie. "I'm alone in the studio with my gun" – ta linia powtarza się jak mantra, jak echo zamknięcia się w swojej głowie, jak pieśń tych, którzy nie czują już nic poza ciężarem własnej przeszłości i koniecznością bycia gotowym na wszystko. Trzech artystów – Lil Wayne, MGK i Kodak Black – układają osobiste wersety, ale wspólnym mianownikiem jest broń, izolacja i emocjonalna pustka.
Lil Wayne otwiera wersami, które łączą surrealistyczną przemoc z poetyckim szaleństwem. Siedzi sam w studiu, nie po to, by tworzyć, ale by przetrwać. Jego wersy są pełne wizji – złote kule, które rozdaje jak nagrody, więcej broni niż gitar, więcej bitów w głowie niż uczuć w sercu. Nawet jeśli mówi o „pharmaceuticals in the morning”, to nie ma tu leczenia – jest tylko wyciszenie krzyku. To nie jest artysta, to maszyna oblana cieniem geniuszu i traumy. Gdy mówi, że odesłał MGK „szkielet tracku”, czuć, że nie zostawia nic żywego. Tu nie ma współpracy – jest egzekucja.