Yeat
Yeat
Yeat
Ten utwór to hedonistyczna, trapowo-psychodeliczna oda do życia na szczycie – ale nie w sensie duchowym czy intelektualnym, tylko czysto materialnym: pieniądze, samochody, seks, luksus, ego. Narrator żyje „marzeniem” – I live the dream – ale to marzenie zbudowane na nadmiarze, szybkości i braku głębszych więzi. Pieniądze? „Nie mają znaczenia.” Samochody? „Nie obchodzą mnie.” Jedynym miernikiem wartości staje się to, co kobieta może pokazać, dać, zrobić.
W pierwszej zwrotce pojawia się klasyczna dla tego stylu narracja: bogactwo bez znaczenia, zblazowanie, destrukcja (rozbicie Ferrari), a nawet brutalna symbolika („barbed wire fence”) sugerująca, że dostęp do tej rzeczywistości ma swoją cenę – nie każdy się przez nią przedostanie bez ran. Kobiety traktowane są jak część krajobrazu – mają wspiąć się na niego, pokazać, co potrafią, klimaksować razem z jego sukcesem.
Bridge i druga zwrotka pogłębiają ten klimat: Rolls Royce, prywatne jety, maska jak u Bane’a z Batmana – wszystko to zlewa się w wizję kogoś, kto już osiągnął wszystko i teraz tylko testuje granice własnej dominacji. „Less is plenty, more is many” – gra słów, która pokazuje, że nawet przesada nie jest wystarczająca. Trzeba więcej, mocniej, szybciej.