Freddie Gibbs & The Alchemist
Freddie Gibbs & The Alchemist
Freddie Gibbs & The Alchemist
Freddie Gibbs & The Alchemist
Ten numer to surowy, egocentryczny manifest przetrwania, władzy i bezczelności – podany z ironiczną brawurą i ulicznym pazurem. Gibbs wciela się tu w archetyp antybohatera: wulgarnego, niepokornego, świadomego swojej pozycji i niechętnego jakimkolwiek kompromisom. Refrenowe „Goddammit, I be god, damn it” staje się jego hasłem – jakby mówił: „Jestem tym Bogiem, bo przeszedłem przez piekło i wciąż tu jestem”.
Zwrotka to rollercoaster skojarzeń – od beefów z raperami (Gunna, Akademiks), przez żarty z celebrytów, po ciemne wspomnienia życia na granicy: testowanie narkotyków, straty w transakcjach, porachunki mafijne. Gibbs nie koloryzuje – pokazuje brud i paranoję świata, w którym sława, luksus i śmierć idą ramię w ramię. Dostrzega znaki: śmierć Doffa, Nipsey’a, Takeoffa – i wie, że może być następny. Mimo to idzie dalej, „mając na sobie złotego Pateka i żółtego Rollie”, jakby chciał powiedzieć: „skoro i tak mam zginąć – to przynajmniej na swoich zasadach”.