Freddie Gibbs & The Alchemist
Freddie Gibbs & The Alchemist
Freddie Gibbs & The Alchemist
Freddie Gibbs & The Alchemist
Ten utwór to mroczna, pełna symboliki opowieść o przetrwaniu, przemocy, wierze i lojalności w brutalnym świecie – z jednej strony rapowej sceny, z drugiej – ulicznej rzeczywistości, która rządzi się własnymi prawami. Freddie Gibbs wciela się tu w figurę „ostatniego dona” – bezwzględnego, ale świadomego swojej kruchości gracza, który wie, że każdy wers może być jego ostatnim, a lojalność to waluta rzadsza niż złoto.
Już intro osadza klimat: wspomnienie zmarłych przyjaciół (Big Time, T-Mack), mikrofon jako narzędzie broni, i symboliczne „check, check, check, bitch” – jakby autor szykował się na kolejne starcie. W pierwszej zwrotce Gibbs opisuje siebie jako „koszmar chodzący”, czarną wersję Chrystusa ukrzyżowanego przez przemysł muzyczny, który jednak nie daje się zniszczyć – zmartwychwstaje, odbija się. To brutalna metafora jego walki o przetrwanie w świecie, gdzie nawet sukces może cię zabić.
Refren i druga zwrotka przeplatają duchowość z przemocą. Autor recytuje modlitwy i mówi „mashallah” przed wyjściem z domu, ale w tym samym oddechu wspomina o porwaniach, narkotykach i strzelaninach. Kontrast między religijnymi gestami a brutalnością codzienności tworzy silne napięcie – pokazując, że nawet ludzie w chaosie szukają jakiegoś kodu, choćby w Bogu. Gibbs opowiada o osobistych stratach („J Boog dostał w oko – to mi dało klarowność”), o niepewności zawodu rapera, o tym, jak trudno pozostać przy życiu, gdy wokół umierają kolejni.