Quinn XCII
Quinn XCII
Quinn XCII
Jeremy Zucker
Ten utwór to cicha oda do ojcostwa i prostych poranków, które niosą w sobie najgłębsze znaczenie. W pierwszym akapicie narrator opisuje scenę, jak wczesnym rankiem wymyka się z sypialni, zostawiając śpiącą partnerkę, by zająć się córeczką – Florence. Promienie słońca wypełniają pokój, a jej niebiesko-zielone oczy stają się jak zwierciadło sensu, przypominając mu, że życie toczy się właśnie tu – w tych drobnych, intymnych momentach. Refren powtarza to odczucie: dźwięk jej bijącego serca, dziecięcy puls życia, sprawia, że jego własna egzystencja nabiera głębi. Trzymając ją w ramionach, czuje się pełny – jakby wszystko, czego potrzebował, miał właśnie teraz.
W drugim akapicie poranek przechodzi w codzienność – para wodna z czajnika, myśli odpływające do zachodu słońca, a z nimi refleksja, że przyszłość jest niepewna. Ale w tym niepewnym świecie narrator ma jedną stałą – swoją miłość do dziecka i chęć, by być obecnym. Nawet jeśli nie wie, dokąd zmierza wiatr, gotów jest postawić żagiel i płynąć tam z nią – bo to daje mu ukojenie. Czułość, świadomość kruchości czasu i prostota codzienności sprawiają, że ta chwila staje się wszystkim. I choć słowa są oszczędne, emocje w nich zawarte są ogromne.