Quinn XCII
Quinn XCII
Quinn XCII
Jeremy Zucker
Ten utwór to melancholijny list miłosny z trasy koncertowej – pełen tęsknoty, ale i czułości. W pierwszym akapicie narrator opisuje, jak widzi twarz ukochanej wszędzie, nawet w obcym, nijakim hotelu – mimo że ona jest daleko, w Los Angeles. Każdy dzień bez niej to odliczanie do powrotu. Jej obraz – w żółtym bikini, z upiętymi włosami – prześladuje go słodko, jak obsesja, która koi i boli jednocześnie. Refren zamienia ją w symbol obecności – „hula girl” na desce rozdzielczej, stempel w paszporcie, uśmiech w piorunie. Jest wszędzie, choć jej nie ma nigdzie.
Drugi akapit to jeszcze głębsze zatopienie się w tęsknocie i podziwie. Jej obecność jest dla niego terapeutyczna, nawet na odległość – jak ciepły sweter w chłodny dzień. W wyobraźni znów widzi ją w słońcu, tak jak chciałby ją teraz trzymać – fizycznie, blisko. Mostek dopełnia emocjonalną panoramę: tłum, alkohol, chaos, a w tym wszystkim jedyne, czego naprawdę potrzebuje, to jej – by posprzątała jego bałagan swoją obecnością. Utwór kończy się powtórzonym refrenem, który już nie jest tylko romantyczny, ale wręcz błagalny – wołaniem do kobiety, która jest jego domem, niezależnie od tego, gdzie się znajduje.