Ten tekst to refleksyjna, choć nadal twarda emocjonalnie opowieść o końcu relacji, w której autor postanawia odpuścić – nie dlatego, że mu nie zależy, ale dlatego, że wie, że tak będzie lepiej. Nie trzyma się kogoś, kto się zmienił, kto nie jest już tą samą osobą, którą poznał. Mówi wprost: „nie jestem zaskoczony, wiem jak to działa”. W tle wybrzmiewa rozczarowanie tym, że wiele osób wraca tylko wtedy, gdy pojawia się hajs i status – to nie o uczucia, a o korzyści.
W wersach pojawia się też walka wewnętrzna – między tym, co dobre, a tym, co kuszące. Autor porównuje się do Rambo, sugerując, że czuje się samotny w bitwie ze światem i musi być twardy, żeby przetrwać. Nie ufa już ludziom, maski, udawanie, fałszywe lojalności – to codzienność. Żyje intensywnie, podróżuje, zdobywa, ale nie daje się łatwo złapać – ani emocjom, ani ludziom. Całość spina gorzka świadomość: im więcej masz, tym więcej wokół fałszu, a prawda to coś, co trzeba filtrować w ciszy.