Ten tekst to agresywna i bezpośrednia deklaracja niezależności – autor nie chowa się przed nikim, nie udaje, nie boi się konfrontacji. Jego zasada jest prosta: jeśli moi ludzie cię nie lubią, to znaczy, że jesteś skreślony. Nie ufa innym, bo wie, że większość kieruje się tylko pieniędzmi. Kobieta pojawia się tu jako chwilowe ukojenie, ale nawet ona ma swoją rolę – jeśli nie jest lojalna, to zostaje odsunięta. Używki, szybkie relacje i życie na wysokim tempie są jego codziennością – „frytujemy się, żeby przetrwać”.
W zwrotce pojawia się bardziej osobisty ton – autor przyznaje, że jego życie to bałagan, ale nadal był szczery, nawet jeśli trzymał emocje na dystans. Związek się rozpadł, ale pozostało coś złości i zgryźliwości – jakby ciągle coś go gryzło, mimo pozorów obojętności. Przewija się też nuta cynizmu i braku cierpliwości do ludzi bez ambicji. To obraz faceta, który wszedł w tryb przetrwania – nie ufa nikomu, wszystko filtruje przez hajs, lojalność i brak złudzeń.