Utwór rysuje mroczny i złożony portret wewnętrznego świata artysty, który zmaga się z głębokim rozczarowaniem rzeczywistością, gdzie przemoc i pogoń za zyskiem ("tylko dźwięk kałacha przynosi pieniądze") zdają się dominować nad wartością słów. Życie uliczne ("binks"), narkotyki, aresztowania i związane z tym cierpienie matki odcisnęły na nim niezatarte piętno, prowadząc do utraty marzeń i odkrywania niezaleczonych, często wypartych traum z przeszłości ("pamięć schowała się w nieświadomości, zbyt ciężka do udźwignięcia"). Mimo osiągniętego bogactwa, artysta odczuwa permanentną pustkę, smutek i brak motywacji ("jestem kurewsko bogaty, ale ciągle wkurwiony/smutny", "nic mnie już nie ożywia"), a świat postrzega jako "pojebany" i "ohydny".
Artysta świadomie dąży do autodestrukcji ("goni za niebezpiecznymi marzeniami, mając nadzieję, że się zrani") i wyraża skrajny cynizm wobec relacji międzyludzkich, sugerując, że dowodem miłości jest "grzebanie w sercu", a zdrady "grzebanie w telefonie". Pojawiają się także liczne refleksje filozoficzne i historyczne, od ciągu Fibonacciego opisującego jego porażki i sukcesy, po zestawienie narodzin Chrystusa ze śmiercią Ceaușescu, co podkreśla cykliczność i brutalność historii. W powtarzającym się motywie deklaruje wiarę w Boga i "Czerwone Diabły" (co może odnosić się do drużyny piłkarskiej lub mieć inne, bardziej złowieszcze znaczenie), gotowość do bezwzględnej przemocy ("nie strzelam, zabiję cię dłutem") i przekraczania własnych granic w ekstremalny, niemal masochistyczny sposób ("jak kawałek haszyszu w gardle").