Tede
Tede
Tede
Tede
Tede w tym utworze, pomimo wstępnego zastrzeżenia w intro, że sam nie używa narkotyków i ma "bekę z ćpunów", bardzo plastycznie i szczegółowo opisuje sceny z przeciągającej się do białego rana, mocno zakrapianej i napędzanej kokainą imprezy, określanej jako "gruby balet". Kreśli obraz uczestników tej zabawy jako postaci "elektrycznych", spoconych ("zimny pot"), bladych, przypominających wręcz zombie. Panuje nerwowa atmosfera, ludzie stoją pod ścianami mimo wolnych miejsc, a wieczór, mimo że wschodzi już nowy dzień, zdaje się nie mieć końca, podsycany nieustannym dzwonieniem po kolejne dostawy używek.
Centralnym wątkiem narracji staje się moment, gdy narkotyki zaczynają się kończyć ("Zostało tylko kilka kresek", "nikt nic nie ma") i rozpoczyna się desperackie poszukiwanie kolejnej porcji. Powtarzający się refren jest właśnie gorączkowym nawoływaniem do ciągłego obdzwaniania potencjalnych dilerów ("Dzwoń, dzwoń, dzwoń ziomeczku!"). Raper z pozycji obserwatora, być może z pewnym dystansem lub ironią (sugerowaną we wstępie), opisuje towarzyszące temu absurdalne zachowania: wyskrobywanie resztek z blatu ("skrobią z blatu robią pomping"), nerwowe przeglądanie listy kontaktów w telefonie w poszukiwaniu kogoś, kto jeszcze nie był obdzwoniony, oraz ogólną niechęć do zakończenia imprezy i pójścia spać, mimo kompletnego wyczerpania i faktu, że wszystkie znane "źródła wyschły".