Tede
Tede
Tede
Tede
Tede w tym utworze z ogromną pewnością siebie manifestuje swoją niezachwianą pozycję na polskiej scenie rapowej oraz wieloletnie doświadczenie, sięgające czasów kaset magnetofonowych ("Pchałem go na magnet jak nie było tu ciebie"). Z charakterystyczną dla siebie nonszalancją i techniczną swobodą "ślizga się" po bicie, jednocześnie wyraźnie oddzielając swój "prawdziwy rap" od komercyjnej, tworzonej wyłącznie dla pieniędzy ("dla kafli") muzyki. Nie ukrywa przy tym swojego sukcesu materialnego (wspomina o Mercedesie G klasie i zarobionych "pięćsetkach") i deklaruje, że znów jest w pełni aktywny ("Tede jest znów"), gotowy by dalej dominować na scenie.
Jednocześnie raper kieruje bardzo ostre, pełne pogardy i prowokacyjne słowa pod adresem swoich bliżej nieokreślonych rywali i hejterów, których prześmiewczo nazywa "polaczkami" i "łaczkami". Kpiąco stwierdza, że słyszy ich "płacz" spowodowany jego sukcesem, a ich dziewczyny są nim potajemnie zainteresowane ("mają na to kisiel"). Wyraża głęboką pogardę dla ich, w jego opinii, fałszywego i infantylnego wizerunku ("Na ryjach maski, sweterki z misiem"). Podkreśla przy tym swoją niezłomność i odporność na wcześniejsze próby zaszkodzenia mu ("robili mi pogrzeb / Dobrze pogrzało ich") i zapowiada, że będzie dalej tworzył muzykę, która będzie ich irytować, bo do szczęścia potrzebuje jedynie dobrego bitu od DJ-a.